Panienka na tamborek wskoczyła mi nieco znienacka. Nieczęsto mam okazję i ochotę sięgać typowo dziewczęce wzorki. Jednak mam wśród najbliższych pewną małą baletnicę i już dawno chciałam coś dla niej wyhaftować. Kilka wzorków miałam na oku i w planach na bliżej nieokreśloną niedaleką przyszłość - czyli na nie wiadomo kiedy, bo chciałam w tym roku skupić się już tylko na świątecznych haftach :)
Ale jakoś nigdzie nie wpadłam na wzory dziewczynek z tej serii, zobaczyłam je dopiero u Magos. Świetnie pasowały mi do koncepcji, tak więc zdecydowałam się zapisać na SAL. Zawsze to niezła motywacja, jak się człowiek nie zmaga w pojedynkę :)
Na pierwszy ogień poszło dziewczę różowe. Nie mogłam się powstrzymać i wyhaftowałam, jak tylko dostałam wzór, tak więc panienka czeka już troszkę na prezentację ;) Magda nie narzuciła nam kolejności, więc zaczęłam od tej, której poza wydawała mi się najwdzięczniejsza. Do tego wybrałam kanwę w różowe serduszka, którą dostałam kiedyś od Carpediem. Wyszło słodko, aż zęby bolą, ale chyba fajnie ;)
Nigdy wcześniej nie haftowałam wzorów SODA, takie one niby ładne, ale jakoś nie do końca są w moim guście. A tu proszę, niepodzianka - okazały się tak przyjemne i odstresowujące, że sięgnę pewnie jeszcze po niejeden :) Serio, dawno nie miałam takiej frajdy z haftowania, dosłownie robiło się samo :)
A tymczasem...
... u mnie świąteczne przygotowania w pełni :)
Pozdrawiam :)